środa, 26 listopada 2014

PROLOG

Brązowooka brunetka dodała gazu zostawiając jak najdalej za sobą wydarzenia dzisiejszego dnia. Pogrzeb Ronalda. Ciężki stan Ginewry. Nietrzeźwy Percy Weasley, którego niegdyś obierała sobie za przykład a dzisiaj rzucał w jej stronę obarczające, pełne urazy spojrzenia jak gdyby naturalnym prawem było winienie jej za śmierć narzeczonego. Pełne rozpaczy słowa Harry'ego, który do samego końca wierzył, że smierć przyjaciela była jedynie omyłką i podpuchnięte oczy Molly, której miała mówić mamo.

Spuściła szybę w dół i zaciągnęła się nocnym, rześkim powietrzem. Łzy cisnęły się jej do oczu a wiatr przysuszał je na policzkach, tworząc nieestetyczny obrazek. Włosy potargane i całkowicie w nieładzie latały we wszystkie strony, przylepiając się do twarzy kobiety. Nogi prosiły o zdjęcie niewygodnych szpilek, które Ron tak uwielbiał. Wracała do ich... do jej mieszkania. Cichego i pustego bez wiecznie narzekającego Rudzielca, który nie tolerował swojego szefa. Aż nazbyt czystego od kiedy nie rozrzucał wszędzie swoich skarpetek przy każdej awanturze zarzekając się zawzięcie że tym razem z całą pewnością wrzucił je do kosza na brudną bieliznę i nie ma zielonego pojęcia jakim cudem znalazły się na kanapie. Nawet wizja czekającego przy drzwiach Krzywołapa nie była w stanie pokrzepić dziewczyny. Wspólne łóżko, które Ron wspaniałomyślnie wybrał na ich rocznice stało puste od tygodnia. W sypialni wciąż jeszcze unosił się zapach ukochanego, którego miała już nie zobaczyć. Winiła tylko siebie.
- Nie obarczaj się winą - powiedziała jej Molly Weasley, popijając kolejny eliksir który miał podziałać uspokajająco ale już po chwili zanosiła się szlochem - nikt z nas nie zauważył - uderzyła pięścią w stół i krzyknęła rozdzierająco - nawet ja. Hermiono powiedz, co ze mnie za matka!? - po czym nie pozwalając się uspokoić nawet Arturowi trzasnęła drzwiami i wróciła dopiero po długich, bolesnych czterech godzinach, spędzonych na skraju lasu.

Cała rodzina pogrążona była w głębokiej żałobie a ona, Gryfonka i narzeczona Rudzielca czuła się odpowiedzialna. Nawet Harry, najlepszy przyjaciel dziewczyny w pierwszej chwili nie wytrzymując presji tej strasznej wieści wrzasnął przypierając dziewczynę do ściany
- MIESZKALIŚCIE RAZEM! JAK MOGŁAŚ BYĆ TAKĄ EGOISTKĄ! JAK MOGŁAŚ NIE DOSTRZEC TEGO, CO PRZECIEŻ MUSIAŁO RZUCAĆ SIĘ W OCZY.

Upewniając się, że droga jest pusta docisnęła jeszcze raz pedał i ruszając zdecydowanie za szybko, starała się otrzeć łzy uniemożliwiające pole widzenia. W ostatnim momencie zabierając rękę sprzed oczu dostrzegła jakiś kształt. Zachamowała gwałtownie i samochód zatrzymując się z piskiem opon uderzył w chwiejącego się człowieka, który najwyraźniej porządnie podpity zatoczył się z pobocza na jezdnie. Kobieta usłyszała głuchy plask i po chwili lamentując wybiegła z auta zatrzaskując za sobą drzwi. Na drodze leżał mężczyna. Przez białą, elegancką koszulę sączyła się krew a platynowa fryzura zlepiona była błotem, które nie zdążyło jeszcze doschnąć po ostatniej ulewie. Nic więcej nie była w stanie zobczyć. Krzycząc przerażająco pędziła w stronę mężczyzny. Padając na kolana przy jego ciele jej ciałem wstrząsały dreszcze, a na widok zakrwawionego policzka załkała jeszcze głośniej unosząc głowę do góry w geście rozpaczy.
- Proszę, proszę niech pan nie umiera... Merlinie, co ja najlepszego zrobiłam.. ja, idiotka! Kompletna idiotka! Słyszy mnie pan?! SŁYSZY?!
- Granger... - mężczyzna oddychał ciężko a ona skamieniała na dźwięk swojego nazwiska - przestań - mówił urywkami, ze wszystkich sił starając się nie jęknąć z bólu - przestań się mazać i zadzwoń po pieprzoną karetkę.


Drżącymi dłońmi delikatnie odwróciła twarz nieznajomego ku sobie i z przerażenia zerwała się na równe nogi. Prawie zabiła Dracona Malfoya.

Pierwszy patronus

Witam wszystkich czytelników, przede wszystkim (tak podejrzewam) czytelniczki. Chciałabym powiedzieć, że na dwie pierwsze notki jakie się tutaj pojawią możecie trafić na innej stronie internetowej ze względu na to, że już wcześniej założyłam bloga i je dodałam. Niestety elektornika spłatała mi psikusa i poszedł dysk twardy w laptopie, który został wymieniony - a ja (o zgrozo) nie pamiętam loginu ani hasła! To tyle. Dobrej zabawy! <3